W Bytomiu będzie referendum. Prezydent Bartyla: nie boję się o wynik

Paweł Szałankiewicz

W niedzielę, 3 grudnia, po raz drugi w historii Bytomia odbędzie się referendum w sprawie odwołania prezydenta. Czy będzie również skuteczne? Prezydent Bytomia Damian Bartyla jest pewien swego. - Nie boje się o wynik referendum - mówi.

Prezydent Bytomia Damian Bartyla może stracić stanowisko. 3 grudnia odbędzie się referendum w sprawie jego odwołania. Jeśli bytomianie się zmobilizują i odwołają Bartylę, będzie to drugi przypadek w historii tego miasta, kiedy prezydent zostaje odwołany w drodze referendum.

Przypomnijmy: pięć lat temu w referendum został odwołany ówcześnie rządzący miastem Piotr Koj. Zastąpił go właśnie Damian Bartyla, który stał zresztą na czele inicjatywy referendalnej podjętej w 2012 r. Teraz historia zatacza koło. Tym razem Piotr Koj jest jednym z tych, którzy domagają się odwołania Damiana Bartyli ze stanowiska.

Problemy Bartyli zaczęły się na początku tego roku wraz z wyciekiem raportu firmy Deloitte z audytu, jaki został przeprowadzony w 2016 roku w Bytomskim Przedsiębiorstwie Komunalnym. Audyt wykazał sporo nieprawidłowości i pokazał, że z BPK wciekały spore kwoty m.in. na sponsoring klubów sportowych, głównie Polonii Bytom, jak również np. na naukę jazdy na łyżwach pracowników BPK. Afera z raportem doprowadziła do rozbicia układu politycznego w mieście.

Dotychczas wspierający Bartylę radni Prawa i Sprawiedliwości zaczęli mówić tym samym głosem, co opozycja składająca się z członków Platformy Obywatelskiej.

Z ugrupowania Bartyli, Bytomskiej Inicjatywy Społecznej, wyrwał się kolejny radny - Dariusz Laksa, który wraz z obecnym przewodniczącym rady Mariuszem Janasem, Mariuszem Wołoszem i Michałem Biedą z PO stali się twarzami rewolucji w Radzie Miejskiej.