W powietrzu każdego ranka można zobaczyć kilkadziesiąt balonów

Czytaj dalej
Liiliana Bogusiak-Jóźwiak

W powietrzu każdego ranka można zobaczyć kilkadziesiąt balonów

Liiliana Bogusiak-Jóźwiak

Ktoś, kto myśli, że jeśli przyleciał do Turcji samolotem, to wie, co to znaczy latać, koniecznie powinien spróbować podróży balonem.

O świcie nad Doliną Gołębi w Kapadocji unosi się 60 balonów. Każdy ma w koszu 20 osób. Miejsc jest zwykle mniej niż chętnych.

Startowaliśmy z hotelu w miejscowości Goreme około godz. 3 nad ranem. We wrześniu o tej porze było zupełnie ciemno. Na miejscu zbiórki widać było tylko reflektory podjeżdżających samochodów.

Nagle, gdzieś z boku, pojawił się wielki płomień. Okazało się, że to dysze, za pomocą których napełnia się gorącym powietrzem balony. Powoli z mroku, wraz ze zbliżającym się świtem, zaczynały wyłaniać się wielkie powłoki balonów.

W koszu razem z pilotem było nas dwadzieścia osób. Pilotem był emerytowany wojskowy, który - jak twierdził - w czasie służby latał myśliwcem. Pasażerowie, którzy na miejsce startu przyjechali w zorganizowanych grupach, wsiadali do koszy w dowolnej kolejności. Miało to swoje zalety - zachwyt widokami wyrażany był w różnych językach. W naszym koszu podróżowały osoby mówiące po francusku, niemiecku i angielsku. Co najbardziej utkwiło mi w pamięci? Moment, gdy siła ciężkości zostaje przezwyciężona i cały statek wykonuje ruch ku górze. Ale widok Kapadocji w pierwszych promieniach słońca i balonów ocierających się o skały, to też wspomnienia, które zachowam na dłużej.

Liiliana Bogusiak-Jóźwiak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.