W siedzibie Kompanii Węglowej nie ma luksusów. Ale są sekrety

Czytaj dalej
Fot. Maciej Gapiński
Michał Wroński

W siedzibie Kompanii Węglowej nie ma luksusów. Ale są sekrety

Michał Wroński

Gdzie urządzają sobie „noclegownię” okupujący gmach związkowcy? Ile wyjść ma gabinet prezesa? Zobaczcie słynny katowicki budynek, który po latach zmieni lokatora. Żegna się z nim górnictwo. Zajrzeliśmy m.in. do sali, w której obraduje zarząd, i tam, gdzie zawsze rozpoczynają się okupacje budynku.

Na 28 miliony złotych wyceniono obecną siedzibę Kompanii Węglowej. Wycena jest niezbędna, bo koncern chce pozbyć się gmachu przy ul. Powstańców w Katowicach. Gmach ma ponad 100-letnią historię i monumentalną bryłę. Jest miejscem pracy dla blisko tysiąca osób.

Jak wygląda siedziba największej górniczej spółki Unii Europejskiej od środka? Postanowiliśmy zajrzeć. Pierwszy wniosek, jaki nam się nasunął po tej wizycie, jest taki, że budynek bardziej imponująco wygląda z zewnątrz niż od środka. Wbrew pozorom to nie jest wielkie gmaszysko, w którego korytarzach można się zgubić, jak to może się zdarzyć w położonym niedaleko budynku urzędu wojewódzkiego i marszałkowskiego. Jeśli ktoś się spodziewa marmurów i cennych artefaktów pamiętających jeszcze czasy księcia pszczyńskiego, Jana Henryka XV von Pless (za jego właśnie sprawą stanął ten budynek z przeznaczeniem na siedzibę dyrekcji książęcych kopalń), to się zawiedzie.

Potwierdziło się to, o czym w rozmowie z nami mówił niedawno były prezes tego koncernu, Jacek Korski. Przestronne są wyłącznie gabinety prezesów. Cała reszta pomieszczeń zdecydowanie nie rzuca na kolana. Jest oszczędnie i bez fajerwerków. W całym budynku najciekawsza jest jego lokalizacja oraz historia. Ta oficjalna, związana z postaciami książęcych dyrektorów, ministerialnych urzędników (po 1945 r. mieścił się tu resort górnictwa i energetyki), czy kolejnymi prezesami Kompanii Węglowej, ale też ta mniej znana, o której mogliby opowiedzieć tylko pracownicy budynku, goszczący tam regularnie związkowcy i relacjonujący te wizyty dziennikarze.

- Ile razy okupowałem Kompanię Węglową? Sam już nie pamiętam, ale po jednej takiej okupacji płaciliśmy za remont budynku. Ktoś tam zbił szybę, ktoś uszkodził elewację - wspomina Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Choć - jak przekonuje - po innych protestujących uszkodzeń było jeszcze więcej.

- Koledzy z innego związku poszli kiedyś na całość. Tyle że dziwnym trafem nikt wtedy nie interweniował. Być może nikomu nie zależało, bo z tego, co wiem, to i tak szykował się remont - mówi Czerkawski.

Najdłuższa okupacja budynku trwała trzy tygodnie. Zakończyła się wyprawą górniczej delegacji do Warszawy i rzuconymi w dziennikarski mikrofon słowami, że albo delegacja przywiezie porozumienie, albo zawiniętego „jak salceson” ministra Jacka Piechotę. A wyprawa zaczęła się - tak jak wszystkie inne - w dużej sali na parterze. To w niej toczą się rozmowy związkowych liderów z przedstawicielami zarządu spółki. Rozmowy twarde, nieraz bardzo długie i często też dalekie od dyplomatycznych subtelności.

- Choć niektórzy prezesi nie bali się takiej formy rozmowy - przyznają związkowcy.

A gdy rozmowy kończyły się niczym, to związkowcy „zostawali na dłużej”. Żadnego z prezesów gabinetu nigdy nie zamurowano, ale już wejście do budynku owszem.

- Kiedyś do budynku można było łatwo wejść z ulicy. Bramki pojawiły się dopiero po którejś z kolejnych okupacji - śmieje się Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia ’80.

Dodaje, że podczas strajku okupacyjnego w 1993 roku (wtedy jeszcze KW nie istniała, jej obecna siedziba należała do Państwowej Agencji Restrukturyzacji Górnictwa Węgla Kamiennego), związkowcy zaczęli od szukania ukrytych dróg ewakuacyjnych. - Wiedzieliśmy, że istnieją i w końcu je znaleźliśmy - mówi Ziętek.

Czy wiecie, że...

Rzeźba św. Barbary
Opatrzony datą 4.12.1990 r. (wtedy został poświęcony) posąg patronki górników stoi na wprost głównego wejścia do budynku. Jego autorem jest Jerzy Egon Kwiatkowski, pochodzący z Chorzowa artysta, twórca m.in. rzeźby Chrystusa Króla Wszechświata w archikatedrze w Katowicach.

Przestronny parking? Zapomnijcie!
Parking przed budynkiem spółki może pomieścić ok. 40 samochodów. Zatrudnionych osób jest ok. 1000. W praktyce więc zmotoryzowani pracownicy szukają miejsc parkingowych na pobliskich ulicach.

Sala nr 60. To właśnie tam toczą się rozmowy ze związkowcami
Sala duża, bo i związków w KW sporo, a w rozmowach z zarządem każdy musi być reprezentowany. To tu związkowcy w razie ogłoszenia okupacji siedziby spółki urządzają sobie główną kwaterę i noclegownię w jednym.

Obok sali „związkowej” mieści się jedna z (zaledwie) dwóch palarni
Tak, to nie pomyłka - w całym gmachu Kompanii, mieszczącym ok. 800-900 pracowników, znajdują się raptem dwie palarnie.

Okrąglak, jak popularnie nazywana jest sala nr 111
W niej odbywają się codzienne narady z dyrektorami pionu produkcji. Tutaj także mają miejsce spotkania kierownictwa Kompanii z dyrektorami kopalń.

Sala spotkań zarządu
W niej spotyka się na naradach ścisłe kierownictwo spółki. Pomieszczenie połączone jest osobnym przejściem (z pominięciem korytarza) z gabinetem prezesa Kompanii. Wyposażone jest w urządzenia pozwalające na prowadzenie telekonferencji z kopalniami.

Opustoszały gabinet wiceprezesa ds. restrukturyzacji
Gabinet jest pusty, bo od stycznia w składzie zarządu nie ma wiceprezesa ds. restrukturyzacji. Po dymisji Tomasza Jakubowskiego rada nadzorcza zdecydowała się nie szukać następcy.

Dyspozytornia
Do tego pomieszczenia nie ma prawa wejść żadna postronna osoba. Jest połączone specjalną siecią teleinformatyczną ze wszystkimi kopalniami koncernu. W razie sytuacji kryzysowej (np. wypadku) właśnie tu docierają pierwsze informacje i dopiero stąd kierowane są dalej.

Michał Wroński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.