Wejdziesz na lód, ryzykujesz życie

Czytaj dalej
Fot. Romuald Krolak
Marek Weckwerth

Wejdziesz na lód, ryzykujesz życie

Marek Weckwerth

Na zamarzniętych jeziorach najbardziej ryzykują wędkarze, bo ich jest najwięcej. Nie każdy ma kamizelkę asekuracyjną lub inne zabezpieczenie.

W tym roku w Kujawsko- Pomorskiem nikt nie utonął, choć groziło to starszej pani, która w poniedziałek wpadła do Brdy w Bydgoszczy. Uratował ją przejeżdżający rowerzysta.

Zimą ubiegłego roku w regionie utonęły cztery osoby.

- Największa tragedia rozegrała się w lutym na Jeziorze Wierzchucińskim Małym koło Koronowa, gdzie utonęło trzech młodych ludzi, którzy wybrali się na ryby - przypomina podinsp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy.

Łowiących pod lodem wędkarzy można zobaczyć teraz na wielu akwenach. Na jeziorze Gopło jest ich bardzo dużo.

- To niebezpieczne zajęcie, bo choć lód ma około 15 centymetrów, to jest o 50 procent słabszy od tego pierwszego, tak zwanego czarnego lodu - stwierdza Maciej Banachowski, prezes Nadgoplańskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Teraz, po kilku dniach odwilży, lód jest biały, bardziej porowaty. Jego wytrzymałość jest mniejsza także z tego powodu, że pokryty jest śniegiem, a zatem obciążony. Ten śnieg już stopniał, a potem zamarzł.

Zakazu wchodzenia na lód nie ma, ale w takich warunkach pogodowych bezwzględnie należy zadbać o własne bezpieczeństwo. Jak powinna być wyposażona osoba wchodząca na zamarznięte akweny, najlepiej wiedzą Szwedzi, i z ich wzorów czerpią nadgoplańscy ratownicy. Podstawa to kolce lodowe, które można nabyć w sklepie wędkarskim za 30-50 zł i dzięki którym można łatwo wydostać się z przerębla. W zestawie jest gwizdek do wzywania pomocy. Dobrą praktyką jest założenie kamizelki asekuracyjnej, która uchroni przed utonięciem, a przy okazji zapewni izolację termiczną. Zamiast niej, Szwedzi odbywający wyprawy między wyspami na łyżwach lub nartach wyposażają się w plecaki, w których trzymają szczelnie opakowaną odzież zastępczą. Plecak zapewnia pływalność, a odzież służy na zmianę.

- O ile załamanie lodu pod człowiekiem na wodzie stojącej jest niebezpieczne, o tyle na wodzie płynącej jest arcygroźne. Nurt rzeki porywa go, może zepchnąć pod stały lód, a wtedy los ofiary jest przesądzony - przestrzega Jan Welgosz z Tucholi, instruktor kajakarstwa, członek Instytutu Ratownictwa na Wodach Górskich i Powodziowych.

W styczniu 2010 roku zginął na Brdzie w okolicy Nadolnej Karczmy 52-letni uczestnik spływu. Jego kajak przewrócił się i silny nurt wtłoczył go pod lód przy brzegu. Wodniak zaniedbał jednak zasady bezpieczeństwa - był nietrzeźwy i bez kamizelki asekuracyjnej.

Jan Wielgosz uświadamia, że grubość lodu na meandrującej rzece jest bardzo zmienna. Na odcinku kilku metrów grubość może różnić się nawet dwukrotnie.

Marek Weckwerth

Dziennikarz "Gazety Pomorskiej" specjalizujący się tematyce bezpieczeństwa ruchu drogowego, transportu, gospodarki oraz turystyki i krajoznawstwa. Zainteresowania: turystyka, rekreacja i sport, kajakarstwo, historia, polityka. Instruktor, komandor spływów i wypraw kajakowych, autor podręczników dla kajakarzy i setek artykułów prasowych z tego zakresu. Rekordzista Polski w pływaniu kajakiem rzekami pod prąd od ujścia do źródła. Magister nauk politycznych po uczelniach w Poznaniu i Bydgoszczy.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.