Wierzę, że Ewy nie ma w tej rzece [wywiad]

Czytaj dalej
Fot. Lukasz Gdak
ROZMAWIAŁABEATA PIECZYŃSKA

Wierzę, że Ewy nie ma w tej rzece [wywiad]

ROZMAWIAŁABEATA PIECZYŃSKA

Rozmowa z Andrzejem Tylmanem o zaginięciu jego córki, szansach na jej odnalezienie oraz detektywie Krzysztofie Rutkowskim.

- Na platformie siepomaga.pl ruszyła zbiórka pieniędzy na dalsze poszukiwania Ewy, Pana córki. Zbieracie na penetrację Warty, którą poprowadzi Grupa Specjalna Płetwonurków Rzeczpospolitej Polskiej. Ile osób odpowiedziało na Wasz apel? Ile do tej pory udało się zebrać?
- Mamy ponad połowę potrzebnej kwoty. No, może 60 procent. Ale płetwonurkowie nie będą czekać na całą kwotę. Wejdą, gdy tylko uznają, że jest na to odpowiedni czas.

- Czyli kiedy?
- Gdy wejdą, to poinformują. Teraz przygotowują się do akcji. Mają bardzo dokładnie zbadać brzeg rzeki na odcinku 250 kilometrów - aż do Odry. Jeśli Ewa rzeczywiście jest w Warcie, to ciało powinno już wypłynąć. Płetwonurkowie użyją też specjalnego sprzętu i zrobią ekspertyzę dna koryta rzeki z wykorzystaniem najnowocześniejszego sprzętu do analizy hydrograficznej.
Jeśli ciało mojej Ewy znajduje się faktycznie w rzece, to jest bardzo prawdopodobne, że zostanie ono w wyniku działań GSPRP odnalezione. Jeśli natomiast ta ekspertyza nie ujawni ciała mojej córki w wodzie, to będzie to bardzo ważny dokument, który da do myślenia i każe zastanowić się nad innym przebiegiem wydarzeń.

- Pan wierzy, że jej nie ma w rzece?
- Tak. Wierzę, że jej tam nie ma, ale nie wiem, czy żyje. Sprawa Ewki skłania naszą rodzinę do różnych hipotez dotyczących tego, co mogło się wydarzyć, gdy tamtej nocy, z 22 na 23 listopada, zniknęła.

Wierzę, że Ewy nie ma w tej rzece [wywiad]
Beata Pieczyńska - Nie wiem, czy córka żyje - mówi Andrzej Tylman, ojciec Ewy.

- Jakich?
- Za kilka dni jadę do prokuratury na spotkanie. Poprosiłem o nie, bo prokuratura odmówiła mi udostępnienia akt sprawy. I tak naprawdę, choć mam różne podejrzenia i wiele hipotez, to jednak niewiele wiem od tych, którzy prowadzą sprawę. Sam sobie wszystko układam albo czegoś się dowiaduję, jak włączę telewizor czy kupię kolejną gazetę.

- Jeśli wierzy Pan, że ona żyje i nie ma jej w rzece, to nie wierzy Pan w zeznania zatrzymanego kolegi, na podstawie których policja i prokuratura uważają, że dziewczyna utonęła w Warcie. Na tej podstawie mężczyzna został przecież zatrzymany, usłyszał zarzut i trafił do aresztu.
- Nie wierzę w tę wersję.

- Poprosił Pan o spotkanie z prokuraturą, bo trudno dotrzeć Panu do jakichkolwiek informacji o Ewie. Jednak na początku zaufaliście Krzysztofowi Rutkowskiemu, który pracował na Wasze zlecenie. Z tej współpracy jest Pan zadowolony?
- Jego działania nadały na początku dynamiki poszukiwaniom, ale nie podoba mi się, że do tej pory nie otrzymałem od Krzysztofa Rutkowskiego dokumentów, o które prosiłem.

- Dokumentów? O jakich Pan mówi?
- Tych potwierdzających badanie wariografem tego właśnie zatrzymanego kolegi. Trzy razy dzwoniłem do Krzysztofa Rutkowskiego z prośbą o ich przekazanie, ale, niestety, bezskutecznie. Nie ma ich. A chciałbym je bardzo mieć.

- Na profilu facebookowym poświęconym poszukiwaniom Pana córki, prowadzonym przez jej brata, wciąż pojawiają się kolejne wpisy. Wie Pan jakie?
- Tak. Wiem. Są tacy, co wspierają, ale i tacy, którzy wbijają gwóźdź. Czytając je, można odnieść wrażenie, że z tragedii mojej rodziny niektórzy robią sobie tanią sensację. Chyba naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, co my czujemy, z tego, że prosimy o zbiórkę pieniędzy, bo chcemy znać odpowiedź na pytania. Co się stało z Ewą? Gdzie jest? Czy ktoś ją skrzywdził? Jeśli tak, to kto i dlaczego? Dlaczego ona? Co zrobiła? I tak można pytać od rana do wieczora. Tak się nie da żyć! Dlatego chcę znać prawdę. Nawet gdyby miała bardzo boleć. Chcemy wiedzieć, chcemy wszystko wyjaśnić. Stąd ten wpis na platformie siepomaga.pl. A jak się wyjaśni wcześniej, to pieniądze przekażemy na cele społeczne. Nam są niepotrzebne. Nie jestem jakimś żebrakiem. Jestem ojcem, którego niepewność doprowadza do rozpaczy.

- Rozmawiał Pan z partnerem Ewy, z którym mieszkała w Poznaniu?
- Nie. Był u mnie ze swoją matką, ale mnie w domu nie było. Spotkałem ich później razem na ulicy. Nie będę z nimi jednak rozmawiał, gdy są razem. Jest dorosły. Chcę się z nim spotkać, ale tylko z nim! A nie z dwojgiem naraz.

- Załóżmy, że do spotkania dojdzie. Co chciałby mu Pan powiedzieć?
- Chcę, by wiedział, że mam żal do niego, że wtedy w nocy z 22 na 23 listopada, gdy Ewka zniknęła, nie pojechał po nią.

Beata Pieczyńska

ROZMAWIAŁABEATA PIECZYŃSKA

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.