Władysław Frasyniuk: od kierowcy autobusu miejskiego, przez związkowca, do polityka

Czytaj dalej
Katarzyna Kaczorowska

Władysław Frasyniuk: od kierowcy autobusu miejskiego, przez związkowca, do polityka

Katarzyna Kaczorowska

Legenda Solidarności wraca z hukiem. Wydawało się, że Władysław Frasyniuk co najwyżej będzie już tylko komentatorem. Wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu z soboty pokazują, że jednak nie. Ma zarzuty naruszenia nietykalności funkcjonariusza podczas 86. miesięcznicy smoleńskiej

Jeden z legendarnych przywódców pierwszej „Solidarności”, od kilku lat jest ostrym recenzentem polityków Prawa i Sprawiedliwości. Do pierwszego zderzenia doszło podczas obchodów 30. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych w 2010 roku. Kilka miesięcy wcześniej, w kwietniu, w katastrofie smoleńskiej zginął prezydent Polski Lech Kaczyński. W hali Olivia w Gdańsku związkowcy gwizdami przywitali premiera Donalda Tuska. Oliwy do ognia dolali najpierw Henryka Krzywonos, która skrytykowała lidera PiS, potem Jarosław Kaczyński, który dla odmiany skrytykował rządzących. Kropkę nad „i” postawił Władysław Frasyniuk, który na antenie TVN24 1 września rzucił grubym słowem „Jarek, pier..., nie było cię tam”, mając na myśli strajk stoczniowców w sierpniu 1980 i podpisanie porozumień, które otworzyły drogę do zarejestrowania pierwszych w bloku komunistycznym niezależnych związków zawodowych.

Frasyniuk wtedy, w sierpniu 1980, strajkował we Wrocławiu, gdzie pracował jako kierowca miejskiego autobusu. Szybko okazało się, że ma charyzmę i wyrasta na lidera w środowisku zbuntowanych robotników.

Pierwszym, który objął stery wrocławskiej „Solidarności” był Jerzy Piórkowski, przewodniczący Podstawowej Organizacji Partyjnej, czyli komórki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w MPK. Powszechnie szanowany, był jednak niemalże od początku szykanowany przez bezpiekę, dokładniej zaś - szykany spotykały jego żonę, autochtonkę z Breslau.

Zaczęło się w zajezdni MPK

W czerwcu 1981 rokuFrasyniuk stanął do walki o przywództwo dolnośląskiej „Solidarności” - i wygrał. Jego zastępcą został wybrany Piotr Bednarz, a rzecznikiem finansowym związku - Józef Pinior, który w grudniu 1981 roku zorganizował i przeprowadził akcję ukrycia 80 milionów „S”. Ta trójka 13 grudnia 1981 uniknęła internowania - Frasyniuka wracającego z Gdańska z posiedzenia Komisji Krajowej tuż przed Wrocławiem ostrzegli kolejarze i wyskoczył z pociągu. Bednarz dostał cynk, ukrył się u znajomych. Pinior nocował u swojej dziewczyny. Trzynastego grudnia ta trójka spotkała się w zajezdni przy Grabiszyńskiej, gdzie półtora roku wcześniej narodziła się wrocławska „S” i zdecydowała, że wszyscy schodzą do podziemia.

Pierwsze dni stanu wojennego spędzili we wrocławskich fabrykach, kolejno pacyfikowanych przez ZOMO. W jednej z nich zawiązał się Regionalny Komitet Strajkowy, na którego czele staną Frasyniuk. Podziemna robota ruszyła wiosną 1982. Wtedy też stopniowo zaczęto uruchamiać fundusze z ukrytych 80 milionów. W maju jednak doszło do zerwania współpracy z Kornelem Morawieckim, który uważał, że 1 i 3 powinny odbyć się protesty uliczne. Frasyniuk był przeciw, a w czerwcu powstała Solidarność Walcząca, którą dzisiaj w nowej odsłonie walki politycznej przedstawia się jako jedyną sprawiedliwą, bo wzywającą do oporu przeciw komunistom (zbrojnego) i przeciwną negocjacjom w Magdalence i Okrągłemu Stołowi. To część prawdy, bo przeciwnikiem tego ostatniego był też Józef Pinior, ostatni z tzw. wielkiej trójki przywódców wrocławskiego podziemia. Ów spór z SW daje o sobie zresztą dać do dzisiaj, m.in. w wypowiedziach Morawieckiego dotyczących sposobu wykorzystania pieniędzy „Solidarności”. A Frasyniuk na łamach książki „Archiwum Kajetana. 80 milionów w dokumentach” o rozliczeniach dolnośląskiego podziemia tak mówił o tamtym konflikcie, u podłoża którego leżało m.in. inne spojrzenie na opór wobec komunistów: „Mam wrażenie, że opowiadamy różne historie. Te różnice pojawiły się, kiedy Kornel powiedział, że potrzebna jest krew”.

Frasyniuka aresztowano w październiku 1982, razem z Barbarą Labudą. W procesie, który odbywał się w trybie doraźnym, skazano go na 6 lat więzienia. Miesiąc później złapano Piotra Bednarza, kolejnego przywódcę RKS, a w kwietniu 1983 - Józefa Piniora. Frasyniuk i Bednarz spotkali się w osławionym więzieniu w Barczewie. Tutaj siedzieli Andrzej Słowik, Jerzy Kropiwnicki, Romuald Szeremietiew, Edmund Bałuka, Leszek Moczulski. Creme de la creme ówczesnej opozycji. Tutaj doszło też do zdarzeń oględnie mówiąc kłopotliwych dla ówczesnej władzy. Politycznych osadzono w tym samym bloku, w którym siedział skazany na karę śmierci gauleiter Prus Erich Koch. Ostatecznie Kocha przeniesiono. Kropiwnicki i Słowik rozpoczęli głodówkę protestacyjną. Frasyniuka kilkukrotnie pobito za „stawianie się” strażnikom, systematycznie trafiał do tzw. tygrysówki, czyli bunkra. W trakcie odbywania kary wytoczono mu też proces, który odbywał się w sądzie w Olsztynie - o obrazę funkcjonariusza publicznego, czyli naczelnika więzienia. Najtragiczniejszym wydarzeniem, do jakiego doszło wtedy w Barczewie była jednak próba samobójcza Bednarza, w czerwcu 1984. Frasyniuk wykrzyczał to w twarz sędziemu na procesie Piniora, na który dowieziono go z Mazur.

Miesiąc później pierwszy przywódca dolnośląskiej Solidarności wyszedł na wolność na mocy amnestii, jaka objęła więźniów politycznych. Ale za kratki trafił już 31 sierpnia tego samego roku - został zatrzymany razem z Piniorem, którego też objęła amnestia, bo złożyli kwiaty pod tablicą upamiętniającą podpisanie Porozumień Sierpniowych. Kilka lat później, wiosną 1990, podczas zjazdu i wyboru nowych władz dolnośląskiej „S” doszło do awantury pomiędzy Frasyniukiem i Tomaszem Wójcikiem, który tamte wybory wygrał. Ten pierwszy zarzucił nowemu przewodniczącemu „S” tchórzostwo, bo w sierpniu 1984 nie poszedł razem z nim i Piniorem pod ową pamiątkową tablicę...

Ostry język i firma transportowa

Lata 80. to właściwie nieustanne zderzanie się Frasyniuka z władzą. Członek Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej, czyli władz podziemnej „S” kolejny raz został aresztowany w lutym 1985 - razem z Bogdanem Lisem i Adamem Michnikiem. Zatrzymano ich po jawnym spotkaniu działaczy „S” z Lechem Wałęsą. Frasyniuka skazano na 3,5 roku więzienia, a echem w kraju odbiło się pobicie go wiosną 1986 roku w więzieniu w Łęczycy przez strażników. Kolejna amnestia objęła go jesienią 1986. A w grudniu rok później został przewodniczącym działającej jawnie RKW Dolny Śląsk.

Od początku w ścisłym gronie działaczy skupionych wokół Wałęsy, przez cały stan wojenny i kolejne lata po jego zniesieniu był jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli oporu przeciwko komunistom. Charyzmatyczny i już choćby z racji z tej charyzmy budzący kontrowersje wśród niektórych działaczy w regionie, znalazł się też w gronie tych, którzy w Magdalence rozmawiali z komunistami o tym, czy i jak można wyjść z rzeczywistości, która określiła Polskę w 1944 jako jedno z państw bloku wschodniego pod auspicjami Związku Radzieckiego.

Na wschodzie stery władzy objął Michał Gorbaczow, zapanowała głasnost i pierestrojka. Okrągły Stół dzisiaj zamiast łączyć dzieli. Dla większości uczestników obrad jest symbolem pokojowego odejścia od komunizmu, zwłaszcza jeśli spojrzy się na dramatyczne wydarzenia, jakie rozegrały się w Rumunii. Dla niemałej liczby Polaków jest symbolem zdrady narodowej i porozumienia elit ponad głowami prostego ludu. Frasyniuk Okrągłego Stołu broni, przypominając, że w obradach w Magdalence uczestniczył nie tylko on, czy Jacek Kuroń i Adam Michnik, ale też i tragicznie zmarły Lech Kaczyński. Czy broni swojej historii?

Po 1989 były przywódca związkowy był politykiem, liderem partii politycznych (szczęśliwej ręki nie miał, bo pochował Unię Wolności, a potem Partię Demokratyczną). Solą w oczach krytyków Frasyniuka jest nie tylko jego ostry język, ale przede wszystkim firma transportowa Fracht. Co jakiś czas pojawiają się insynuacje, że pieniądze na zakup tirów pochodziły z tajnych funduszy „S” i zbiórek na pomoc dla podziemia. Nie tak dawno Frasyniuka zaatakowała Dorota Kania, dziennikarka telewizji Republika, a rozmówcy, jakich zaprosiła do programu, niemalże wprost sugerowali, że wyjechał z podziemia z flotyllą ciężarówek dzięki słynnym 80 milionom, które nie zostały rozliczone.

Rzecz w tym, że zostały. Na zjeździe w 1990 Józef Pinior przedstawił rozliczenie z wydanych pieniędzy i uzyskał absolutorium - z uwzględnieniem faktu, dla wielu dzisiaj niezrozumiałego, że w warunkach stanu wojennego i po jego zniesieniu, zdelegalizowany związek nie mógł prowadzić księgowości... I oddał do kasy dolnośląskiej „S” 50 tysięcy dolarów, bo ze względu na galopującą inflację przywódcy podziemia zdecydowali się na nielegalną wymianę złotówek tracących na wartości na dolary.

Dzisiaj Frasyniuk ma zarzuty za naruszenie nietykalności funkcjonariusza policji na służbie podczas kontrmanifestacji 10 czerwca, w czasie 86. miesięcznicy smo-leńskiej na Krakowskim Przedmieściu. Józef Pinior, który po aresztowaniu kolejno Frasyniuka i Bednarza, stanął na czele wrocławskiego podziemia, ma zarzuty korupcyjne, do których się nie przyznaje, twierdząc, że jest niewinny.

***
Władysław Frasyniuk
ur. 25 listopada 1954 we Wrocławiu polski polityk, przedsiębiorca, działacz opozycji w PRL, były przewodniczący Unii Wolności i Partii Demokratycznej, poseł na Sejm kilku kadencji

Katarzyna Kaczorowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.