Właśnie tak powinniście grzmieć, szanowni profesorowie. Mocno, w punkt, najlepiej jednym głosem

Czytaj dalej
Marek Twaróg

Właśnie tak powinniście grzmieć, szanowni profesorowie. Mocno, w punkt, najlepiej jednym głosem

Marek Twaróg

Sto tekstów by można napisać o służbie zdrowia, że słabo i biednie, i nic nie da się zrobić. Ale żaden nie będzie miał takiej siły, jak słowa profesora Bochenka w dzisiejszym DZ. Tego Bochenka, legendy i sławy, ucznia Religi, znającego służbę zdrowia od zawsze i od podszewki. Słów używa Bochenek konkretnych do bólu, nie kluczy, nie kiwa, niedomówień tu nie ma.

Rozumiem więc, że słupki rządzą i pieniądz musi się zgadzać. Że tak jest system ustawiony. Że zdrowie pacjenta - o tak - jest na sztandarach, ale gdy nie ma budżetu, nie ma też zdrowia. Że wybitni fachowcy są, owszem, w szpitalach, lecz system ich męczy, nie daje spokoju. Że mogliby zgłębiać sekrety serca lub trzustki i jeszcze lepiej nas leczyć, cóż, kiedy ślęczą nad dotacją, budżetem, a może refundacją i kontraktem. Że system publicznej służby zdrowia miał pomagać, ale nie pomaga. Że niekiedy wręcz wypluwa specjalistów i każe im szukać szczęścia gdzie indziej. Że dla systemu istnieje lekarz wydajny i niewydajny, ewentualnie drogi albo tani, ale kategoria „lekarz zmęczony” dla systemu nie istnieje. Dlaczego więc miałyby nas dziwić dyżury po trzy dni, skoro nawet kodeks pracy nie bardzo tu działa?

Pewnie każdy lubi spojrzeć na Bochenka czy Zembalę jak na bogów ze słynnego i pięknego filmu. Lubi wspomnieć ten zryw Religi, zapał jego uczniów, to budowanie od zera i stawianie pacjenta na pierwszym miejscu. Lecz obraz, jaki dziś kreśli profesor w naszej rozmowie, nie ma już wiele z tej romantycznej aury. Owszem, są dziś wielkie sławy i autorytety, mądre głowy i wielcy nauczyciele młodych - wystarczy spojrzeć na kliniki w Katowicach - lecz działają raczej wbrew systemowi niż w myśl jego zasad.

Takie grzęzawisko widać od strony lekarzy i profesorów, od strony sali operacyjnej, gabinetu, kitla i stetoskopu. A co widać za drzwiami - tam od korytarza, rejestracji chorych, izby przyjęć? Dlaczego jest tak źle, pytają od lat pacjenci. Proszę więc, przeczytajcie, co mówi Bochenek. Nie może być dobrze. A czy kiedykolwiek będzie dobrze?

W tej całej układance - gdzie dziurawy budżet z jednej strony, a polityka z drugiej, gdzie interesy dużych i małych, prywatnych i publicznych, gdzie niemoc i chaos - trudno o pocieszenie. Ja znajduję je jeszcze w tym, że są dziś wielcy lekarze, którzy mają odwagę mówić tak: „Jestem po przysiędze Hipokratesa, która mówi, że będę chronił interesy pacjenta, a nie pracodawcy czy szpitala. Przepraszam bardzo, ja z nikim nie podpisywałem umowy, że będę walczył o dobro szpitala. Dobro szpitala jest dla mnie celem drugorzędnym w stosunku do dobra chorego”.

TWITTER: @MAREKTWAROG

Marek Twaróg

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.