Wolontariat europejski - dalej i taniej niż myślisz

Czytaj dalej
Fot. mat fb. Jakub Wesecki
Weronika Grychtoł

Wolontariat europejski - dalej i taniej niż myślisz

Weronika Grychtoł

Chciałbyś spędzić rok na greckiej wyspie i pilnować wylęgujących się na plaży żółwi? Pierwsza myśl – no pewnie! Druga – ale jak to, rzucić wszystko i wyjechać na 12 miesięcy? A trzecia - ile to będzie kosztować? Okazuje się, że praktycznie nic. I niekoniecznie na tak długo. I jeśli tylko to Cię powstrzymuje, to możesz śmiało zacząć się pakować. Już prawie od 20 lat taką szansę daje Wolontariat Europejski.

W tym roku mijają dwie dekady od powołania do życia projektu Wolontariatu Europejskiego (EVS). W 1996 roku była to zaledwie pilotażowa inicjatywa i element programu Młodzież. Już w 2006 r. Wolontariat Europejski stał się kluczową akcją programu „Młodzież w działaniu”, by od 2014 r. funkcjonować pod samodzielną nazwą Erasmus+. Przez ten czas w świat wyjechały miliony osób, aby poznać inne kultury, miejsca, a przy okazji... siebie. Wśród nich są Polacy, mieszkańcy Śląska, nasi sąsiedzi. Zapytaliśmy czwórkę wolontariuszy, czy rzeczywiście wygląda to tak pięknie, jak opisują broszury i ile to tak naprawdę kosztuje – pieniędzy i zaangażowania.

Mieszkanie za czytanie

Wolontariat zagraniczny niejedno ma imię. Moi rozmówcy to Milena Pudło, Anna Buczek i Adam Gawron i Izabela Nogawica. Milena jest już parę lat po studiach, skończyła architekturę. Obecnie jest na dwumiesięcznym wolontariacie w Maceracie we Włoszech. - Od zakwalifikowania się na projekt do przyjazdu na miejsce minęło jakieś 2,5 tygodnia. - Nie za bardzo nawet miałam czas się zastanowić czy coś może być nie tak, stwierdziłam, że jadę i tyle! - mówi bez ogródek Milena. Niestety, rzadko to tak wygląda. Jak tłumaczy mi Anita Duda z Regionalnego Centrum Wolontariatu w Katowicach (które specjalizuje się raczej z wolontariacie krajowym) kandydaci na wolontariuszy muszą się liczyć z tym, że sprawy organizacyjne zajmą nawet... pół roku. - Jeśli ktoś ma ochotę pojechać na np. dwumiesięczny wolontariat w czasie wakacji, to powinien się tym zająć już na początku roku – ostrzega Duda. Oczywiście pojawią się też ofert, nazwijmy to „last minute”, kiedy zwalnia się miejsce, bo np. wolontariusz zachoruje.

W lepszej (?) sytuacji od Mileny była Anna Buczek, która wyjechała do Belgii na 9 miesięczny projekt. - Decyzję podjęłam z pełną świadomością zalet i wad. Opis projektu dostarczony przez organizację goszczącą był czytelny i precyzyjnie definiował czego mogę się spodziewać na miejscu – mówi Ania, która wyjechała z Piaskowego Smoka - to kolejna, obok Bona Fides, organizacja wysyłająca. - Są trzy typy organizacji zaangażowanych w EVS. Organizacja wysyłająca, najczęściej pełniąca też rolę organizacji koordynacyjnej i organizacja przyjmująca, najczęściej non-profit – wylicza Duda. Dostają one od Unii niemałe środki na utrzymanie wolontariusza podczas całego projektu. Z kolei wolontariusz dostaje od Unii kieszonkowe, o czym później. Jak przekonuje Ania, ona nie poniosła żadnych wydatków związanych z wyjazdem. - Bilet samolotowy został zarezerwowany dla mnie wcześniej przez koordynatorkę projektu, ubezpieczenie także zostało zaaranżowane już przed wyjazdem – opisuje.

Dokładnie wygląda to tak, że wyjeżdżając na projekt, wolontariusz sam płaci za podróż, za którą ma mieć zwrócone pieniądze. Umowa zakłada zwrot do 2 tygodni od przesłania rachunków. - Na razie nasza organizacja goszcząca ma 2 tygodnie opóźnienia – przyznaje szczerze Milena. Kieszonkowe, o którym wspomniałam, zależy od ogólnych, średnich kosztów życia w danym miejscu oraz od długości wolontariatu. Oczywiście „drobne” kieszonkowe dla każdego oznacza coś innego. I tak kieszonkowe w Belgii, w przypadku wolontariatu krótkoterminowego (14–59 dni ) to na dzień 4 euro, a przy wolontariacie długoterminowym (2–12 miesięcy) to już 110 euro miesięcznie. W Norwegi na wolontariacie długoterminowym dostalibyśmy 135 euro miesięcznie. Z kolei kieszonkowe w krajach partnerskich, bo na wolontariat europejski można wyjechać też do Rosji, Gruzji czy na Białoruś, wynosi 2 euro dziennie, jeśli jedziemy na krócej niż 2 miesiące i 55 euro miesięcznie, przy dłuższym wolontariacie. 2 lata temu Izabela Nogawica pojechała na miesięczny wolontariat właśnie na Białoruś. - Kieszonkowe i „fundusz żywieniowy" pozwalają na przeżycie – stwierdza.

Nie oznacza to jednak, że można pojechać od tak, kompletnie bez pieniędzy. - Jeśli ktoś chce przy okazji zwiedzić cały kraj albo codziennie stołować się na mieście, to zdecydowanie będzie potrzebował też własnych oszczędności – dodaje Izabela. Warto wspomnieć, że trakcie wolontariatu nie można dorabiać, a uściślając, nie można mieć umowy o pracę. - Osoba, która decyduje się na wyjazd, musi dysponować jakimiś oszczędnościami – potwierdza Adam Gawron z Dąbrowy Górniczej, który wyjechał w lutym na roczny wolontariat do Walencji w Hiszpanii.

Kieszonkowe w jego wypadku wynosi 105 euro na miesiąc. - Dla przykładu, średnie jednorazowe zakupy żywności w supermarkecie to koszt 30 euro. Można na oko obliczyć, że na wiele suma ta nie wystarcza. Jeśli nie jest się rozrzutnym, wychodzi się mniej więcej na zero na koniec miesiąca – wylicza. Z ciekawości dodam, że obcokrajowiec na wolontariacie w Polsce otrzymuje 3 euro dziennie przy wyjeździe krótkoterminowym, a 85 miesięcznie, przy długoterminowym.

Z kolei Ania w Belgii dostaje 110 euro na miesiąc. Przyznaje, że nie jest to dużo, ale podobno człowiek uczy się oszczędzać, tym bardziej, że miejsce w którym odbywa wolontariat znajduje się daleko od większych miast (a więc i wszystkich rozrywek związanych z życiem nocnym). - Wyżywienie mam zapewnione przez ośrodek, jest to kwota z którą można przetrwać - dodaje z uśmiechem. - Gdyby nigdzie nie wyjeżdżać, to pieniądze jakie dostajemy mogłyby wystarczyć ale na podstawowe rzeczy. Mnie nie wystarczają i nie znam żadnej osoby, która nie dokłada ze swoich oszczędności, ale to dlatego, że każdy chce coś zobaczyć i zwiedzić - ocenia Milena. Ona sama zwiedziła już Rzym, San Marino, tutejsze góry i plaże. W planach ma jeszcze Florencję, Perugię i Wenecję. - Ja dotychczas odwiedziłam Brukselę, Antwerpię, Gandawę i Belgijskie wybrzeże, na kilka dni również wybrałam się do Amsterdamu. W planach mam jeszcze na pewno Paryż i Rotterdam, a także kilka mniejszych miast w Belgii, których nie miałam jeszcze okazji zobaczyć – dopowiada Ania.

Przedstawiciele z Bona Fides nie mają wątpliwości – lepiej i taniej i tak już być nie może. Wolontariusze sporo „dostają” - są to szkolenia i doświadczenie - ale przecież też coś od siebie „dają”. - Wolontariatu nie można traktować jak wakacji, każdy ma swoje działania i obowiązki, choć też trudno nazwać to zwyczajną pracą – mówi Anna Staniek ze Stowarzyszenia Aktywności Obywatelskiej Bona Fides, która co roku wysyła co na wolontariat 30-40 osób. Przejdźmy więc do tego, czym dokładnie zajmują się nasi rozmówcy.

Adam zajmuje się wsparciem pracowników stowarzyszenia Jovesolides. Skupia się w szczególności na pomocy w pisaniu wniosków o dofinansowanie projektów, tłumaczeniach, mediach społecznościowych, pomocy w organizowaniu eventów nt. ekonomii społecznej, innowacji społecznych i przedsiębiorczości. Jest również animatorem tzw. ESPAI LA COMA, międzykulturowej przestrzeni, gdzie mieszkańcy La Coma, najbiedniejszej dzielnicy w aglomeracji Walencji mają dostęp do tzw. nowych technologii. - Pomagam im w tym za pośrednictwem kursów obsługi komputera, technik poszukiwania pracy i asystowania w aplikowaniu o świadczenia pomocy społecznej. Anna odbywam swój EVS w ośrodku edukacyjno-wypoczynkowym, odwiedzanym przez szkoły, organizacje młodzieżowe, grupy sportowe, a także rodziny. Jak wylicza, pola kempingowe, budynki mieszkalne i hostel ośrodek oferuje łącznie ponad 2000 miejsc noclegowych. - W takim miejscu naprawdę jest co robić – mówi i dodaje, że jej projekt zakładał wybór z dwóch profili aktywności w ośrodku. - Mogłam skupić się bardziej na pracy w recepcji i kuchni, bądź warsztatach i dziale technicznym, jednak po przyjeździe i rozmowie z koordynatorem zarówno ja jak i drugi wolontariusz dostaliśmy możliwość spróbowania pracy w każdym dziale, po to aby później zdecydować, co odpowiada nam bardziej – opowiada.

Ania pracuje więc w wielu miejscach: w restauracji, kawiarni i nowo otwartym parku linowym. Praca zależna jest także od pory roku - Przed sezonem wakacyjnym pomagałam także w przygotowaniach i dekoracji baru na sezon wakacyjny, nie było to wcześniej sprecyzowane w projekcie, jednak cieszę się, że zostałam o to poproszona, bo dało mi to dużo frajdy – przyznaje. - Na miejscu zawsze wszystko wygląda inaczej – przytakuje Izabela.

Pierwsze dwa tygodnie projektu spędziła we wsi Semkovo pod Mińskiem, gdzie przywracała do formy polski, zaniedbany dwór. Później przenieśli ją do Mińska. Tu prowadziła kurs języka polskiego i wieczorki kulturalne. Projekt, w który zaangażowana jest Milena zakładał możliwość wzięcia udziału w przygotowaniu festiwalu operowego w pięknym amfiteatrze w Maceracie. Projekt zakładał jedną z czterech aktywności - pracę w dziale komunikacji, przy budowaniu sceny, jako pomoc dla inspicjenta oraz w dziale szycia strojów. - Udział w przygotowaniach opery jest dla mnie czymś nowym i na pewno ciekawym. Realizacja projektu jednak nie do końca zgadza się z założeniami – przyznaje. Pierwotnie Milena chciała brać udział przy budowaniu sceny, ale dział ten zlikwidowano, zdecydowała się więc pomagać inspicjentowi. - Głównie obserwuję pracę innych i próby, ale dalej uważam to za bardzo ciekawe – mówi. Dodaje też, że właśnie takie były też pobudki jej wyjazdu. - Chciałam sobie zrobić przerwę od pracy, zobaczyć coś innego i nauczyć się czegoś niezwiązanego z moim zawodem – mówi.

Odwrotnie traktuje wolontariat Adam. - Ten wyjazd i praca w tym NGO-sie jest dla mnie szansą na zdobycie cennego doświadczenia zawodowego w dziedzinie innowacji społecznych i ich łączenia z szeroko pojętą polityką społeczną – mówi i dodaje, że wyjechał też w poszukiwaniu innej, luźniejszej atmosfery społecznej, niż panuje obecnie w Polsce. Z kolei dla Izabeli wybór był dość oczywisty: - Na licencjacie byłam na politologii i filologii rosyjskiej, magisterka na studiach wschodnich więc w tamte strony mnie ciągnęło od dawna – mówi. Warto było?

- Na pewno, ale wiele zależeć będzie od oczekiwań i wyobrażeń danej osoby. W moim przypadku, celem nie było, aby się dobrze pobawić, ''pobujać'' po mieście - mówi Adam i dodaje, że już w momencie szukania projektu starał się wybrać taki, który dałby mu możliwie duże szanse na konkretną naukę i zdobycie wartościowego doświadczenia zawodowego. - I myślę, że w tym wypadku mój projekt spełnia to zadanie – podsumowuje Adam. - Mój wolontariat ciągle trwa, ale już teraz wiem, ze gdybym miała zdecydować po raz kolejny nie zawahałabym się ani chwili – mówi Ania. Izabeli spodobało się na tyle, że od września wyjeżdża do Mińska na 10 miesięcy. Jedno z setek jej wspomnień z wolontariatu dotyczy... braku internetu. - Napisałam wtedy pierwszy od zielonej szkoły list do rodziców – mówi z uśmiechem.

Moi rozmówcy przekonują, że wystarczy włożyć trochę wysiłku w poszukiwania oraz być otwartym, a dzięki temu, niezależnie od zasobności portfela, każdy może doświadczyć życia w wielu różnych miejscach. Możliwości wolontariatu w Europie jest dużo. I będzie coraz więcej. Całkowity budżet na programu Erasmus + na lata 2014-2020 wynosi 14,7 mld euro.

Aktualne propozycje:
Stowarzyszenie BONA FIDES i organizacja Associação Spin z Portugalii poszukują wolontariuszy na projekt EVS w Lizbonie. Termin nadsyłania zgłoszeń: 20 lipca 2016. Zgłoszenia (CV i list motywacyjny w j. angielskim) prosimy przesyłać na adres [email protected] oraz [email protected] (zgłoszenia należy przesłać na oba adresy mailowe równocześnie). W tytule wiadomości prosimy wpisać: „Down to Earth” – Bona Fides candidate. Do zadań wolontariusza należeć będzie wsparcie organizacji w przygotowywaniu wniosków projektowych, działania PR i promocyjne.
Czas trwania wolontariatu: 1 września 2016 – 31 maja 2017 (8 miesięcy)
Ilość wolnych miejsc: 1 wolontariusz z Polski

Stowarzyszenie BONA FIDES i organizacja Schloss Bröllin z Niemiec poszukują wolontariuszy na projekt EVS w Bröllin, Fahrenwalde. Zgłoszenia (CV i list motywacyjny w j. angielskim) prosimy przesyłać na adres [email protected]. Termin nadsyłania zgłoszeń: 24 lipca 2016. Zadaniem wolontariuszy będzie prowadzenie zamku pod względem turystycznym. Będą zajmować się niewielkimi naprawami, renowacjami, prowadzeniem ogrodu oraz pomocą w przygotowaniu hotelu zlokalizowanego w Zamku na przyjazd gości. Czas trwania wolontariatu: wrzesień2016 – marzec 2017 (6 miesięcy)
Ilość wolnych miejsc: 2 wolontariuszy z Polski.

Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Przedsiębiorczego i hiszpańska organizacja The Gaia Tasiri Association poszukują wolontariuszy na EVS w mieście Garafía. Zgłoszenia (CV i list motywacyjny w języku angielskim) prosimy przesyłać na adres [email protected]. Należy również wypełnić formularz online: application form. Termin nadsyłania zgłoszeń: 24 lipca 2016 r. To propozycja projektu ekologicznego w Hiszpanii na wyspach kanaryjskich. Wolontariusz będą mieli okazję zaznajomić się z techniką i zasadami PermaCulture, stworzonej przez organizację The Gaia Tasiri Association z Garafía na Teneryfie.  Podstawową ideą jest tu naśladowanie Matki Natury w jej poczynaniach dotyczących wzrostu i pielęgnacji świata roślin i zwierząt. Wolontariusze będą pracować na ecofarmach.
Czas trwania wolontariatu:  wrzesień 2016 – kwiecień 2017 (12 miesięcy)
Ilość wolnych miejsc: 1 wolontariusz z Polski

Weronika Grychtoł

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.