Zagadkowe pożary drewnianych "Domów Bożych" na Ziemi Raciborskiej

Czytaj dalej
Aleksander Król

Zagadkowe pożary drewnianych "Domów Bożych" na Ziemi Raciborskiej

Aleksander Król

Dawniej Ziemię Raciborską zdobiły drewniane kościółki, ale tylko jeden z nich - kościółek św. Krzyża w Pietrowicach Wielkich przetrwał do naszych czasów. Inne świątynie pochłonął ogień, a w niektórych przypadkach nigdy nie rozwiązano zagadkowych pożarów, które trawiły "Domy Boże" z drewna.

Śledztwo w Zabełkowie niczego nie udowodniło
- Kościół Matki Boskiej Anielskiej w Zabełkowie spłonął 23 kwietnia 1976 roku. Pożar wybuchł w nocy. Były podejrzenia, że został podpalony. Ówczesny ksiądz proboszcz miał potem zakaz oddalania się od swojej parafii. Ale nigdy niczego, nikomu nie udowodniono - zdradza nam ks. Jan Szywalski, emerytowany proboszcz parafii Świętego Krzyża w Studziennej, felietonista, znawca tematyki sakralnej.

Drewniany kościół, o którym mówi ksiądz Szywalski, trafił do Zabełkowa w 1849 roku. "Trafił", bo nie został zbudowany od zera, a przeniesiony ze Sławikowa. Mieszkańcy Zabełkowa kupili drewnianą świątynię i poświęcili ją Matce Bożej Anielskiej. Parafia w Zabełkowie została erygowana 8 lutego 1900. Perełka drewnianej architektury cieszyła mieszkańców wiele lat, aż w niewyjaśnionych okolicznościach strawiły ją płomienie.

- W Zabełkowie był już nowy, murowany kościół. I nabożeństwa odprawiano raz w starym, drewnianym kościółku, a raz w nowej świątyni. Do pożaru doszło prawdopodobnie po nabożeństwie wieczornym w starym kościele. Ktoś nie dogasił świeczki na ołtarzu. I ona się paliła do końca, potem zapalił się drewniany lichtarz, w końcu zaczął się palić cały kościół - wspomina ksiądz Szywalski.

Dodaje, że pożar wybuchł około godziny 5. - Pewnie całą noc się tliło. Potem stwierdzono, że faktycznie od ołtarza się pożar rozpoczął - mówi emerytowany ksiądz, ale po chwili wahania przypomina o nierozwiązanym śledztwie.

- Mówiono, że ksiądz proboszcz Rduch z Zabełkowa nie miał prawa oddalać się od swojej parafii. Zakazano mu wyjeżdżać za granicę. Był podejrzewany przez policję. Bo wśród zgliszcz nie znaleziono żadnej choćby małej resztki pamiątkowego ołtarza , który ponoć miał wota bogate. Nic nie znaleziono z tych wot. Takie było podejrzenie, że w nocy okradziono kościół, a potem podpalono, ale to tylko przypuszczenia. Niczego nikomu nie udowodniono - zaznacza Szywalski.

Strażacy patrzyli jak płonie kościół w Zawadzie
W dziwnych okolicznościach spłonął też drewniany kościółek w Zawadzie Książęcej. - Na początku ledwo się tliło, udałoby się ugasić, gdyby nie splot nieszczęśliwych okoliczności - opowiadał nam niedawno Jan Baron, kronikarz z Zawady Książęcej. Stratę odczuł najboleśniej bo to jego pradziadek Johan Baron był fundatorem przenosin świątyni do Zawady z raciborskiego Ostroga w 1869 r. - Mój pradziadek podarował pole pod kościół i cmentarz - mówił nam niedawno Jan Baron. Kościółek przez lata służył mieszkańcom, ale w końcu stał się zbyt ciasny.

- Gdy w Zawadzie powstał nowy kościół pw. św. Józefa, ten drewniany popadał w coraz to większą ruinę. Ale ks. biskup Franciszek Jop kazał go proboszczowi zawadzkiemu odrestaurować. To był nakaz. Chodziło o to, że biskupa zapytano kiedyś, po co budować nowe kościoły, skoro zabytkowy kościół się zapada... Wtedy biskup wezwał księdza proboszcza z Zawady i kazał odrestaurować - mówi ks. Jan Szywalski.

- Proboszcz zwołał górali spod Zakopanego i ci go pięknie odrestaurowali i zabezpieczyli świątynię. Zainstalowano nawet wtedy nową instalację odgromową. Jednak ta nie zdała egzaminu - wspomina ks. Szywalski. Dlaczego piorunochron nie zadziałał? To zagadka. - Mówiono, że to był piorun kulisty, który się unosił i z boku wieży uderzył, a nie w piorunochron - ale czy ja wiem, jak było? W każdym razie od wieży zaczął się palić kościół - dodaje. Przyjechały straże, ale wiele nie zdziałały.

- Podobno tam w ulicy - te wodne kanały były zalane asfaltem. Kilka wozów strażackich stało bezczynnie. Strażacy stali i patrzyli, jak ogień powoli ogarnia cały kościół - mówi ks. Szywalski. Drewniany kościółek z Zawady 19 czerwca 1992 roku spłonął doszczętnie.

Rozebrano drewniane perełki
Na Ziemi Raciborskiej było więcej drewnianych kościołów. Żywioł nie oszczędził świątyni w Markowicach - dzielnicy Raciborza. Piętnastowieczny kościół pw. Św. Jadwigi spłonął w 1623 roku. Odbudowano go, ale w 1874 roku został rozebrany pod budowę nowego. Inne drewniane Domy Boże zostały także rozebrane. XVII wieczny kościół parafialny św. Mateusza i Macieja w Brzeziu nad Odrą został rozebrany w 1907 roku - a do dziś zachowały się jedynie jego drzwi (w nowym kościele). Rozebrany pod budowę nowego obiektu w 1903 roku został siedemnastowieczny kościół św. Marii Magdaleny w Kuźni Raciborskiej. W 1907 roku w Łubowicach rozebrano pochodzący z XV wieku kościół Nawiedzenia NMP.

Aleksander Król

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.