Zakochani w każdym wieku. 70 lat też jest dobre na miłość

Czytaj dalej
Fot. Kamila Rożnowska
Kamila Roznowska

Zakochani w każdym wieku. 70 lat też jest dobre na miłość

Kamila Roznowska

Na miłość nigdy nie jest za późno - zgodnie przyznają dwie pary pensjonariuszy domu pomocy społecznej ze Świętochłowic, którzy po siedemdziesiątce zakochali się w sobie i zdecydowali wziąć ślub. -Jestem szczęśliwa - mówi pani Danusia.

W ciągu 21 lat działalności Domu Pomocy Społecznej „Złota Jesień” w Świętochłowicach zawarto tam trzy związki małżeńskie. Jedna para cały czas tam mieszka, a za ok. trzy miesiące szykuje się kolejne wesele, tym razem mieszane - sakramentalne „tak” chce powiedzieć sobie pan Karol, pensjonariusz domu, którego wybranką jest pani Małgosia, mieszkanka Świętochłowic.

Obie pary zgodnie przyznają: na miłość nigdy nie jest za późno, a przecież zawsze lepiej być z kimś niż samemu.

Zapatrzeni w siebie

Były spacery w ogrodzie, godziny spędzone na wspólnych rozmowach. Przez prawie całe życie mieszkali w Świętochłowi-cach, ale wcześniej się nie spotkali. Do momentu, gdy nie zamieszkali w „Złotej jesieni”. Ale i tam tak od razu się nie poznali. Minęło około dwóch lat, gdy wpadli sobie w oko. Pani Danuta, dzisiaj Hyba, pensjonariuszką DPS jest od 2012 roku, ma 76 lat. Pan Bernard zamieszkał tam w 2009 roku, niedawno skończył 71 lat.

- Spodobał mi się i zakochałam się w nim - mówi z nieskrywanym uśmiechem pani Danusia. I przyznaje, że pan Bernard ma te same zalety co jej pierwszy mąż, z którym żyła 35 lat. Gdy pierwszy raz wyszła za mąż miała 26 lat, on był od niej starszy o prawie 14.

- A co panu spodobało się w pani Danusi? - pytam. - Cała mi się spodobała - odpowiada bez chwili wahania pan Bernard. Dla niego to pierwsze małżeństwo w życiu. Wcześniej nie zdecydował się wraz ze swoją poprzednią partnerką formalizować związku. Żyli ze sobą 33 lata.

Państwo Hybowie mieszkają razem w niedużym pokoiku. Mają dwa osobne łóżka. Nad ich głowami wiszą wspólne zdjęcia, te ślubne i te jeszcze z czasów narzeczeństwa. Ale w oczy rzuca się najbardziej to jedno, wisi prawie na środku ściany. Oboje eleganccy, pani Danusia w jasnej garsonce, pan Bernard w garniturze. Oboje zapatrzeni w siebie. To fotografia z dnia ich ślubu. Została zrobiona w restauracji Magnolia, gdzie świeżo upieczeni małżonkowie zaprosili swoich gości na przyjęcie. Sakramentalne „tak” powiedzieli sobie w kaplicy domu pomocy społecznej. To było 18 października 2014 roku. Niedawno świętowali swoją pierwszą rocznicę. Długo też nie zastanawiali się nad tym, czy wziąć ślub. To wyszło w ich rozmowie, że oboje tego by chcieli. -Nie pytałem o to kilka razy. Za pierwszym razem się zgodziła - mówi pan Bernard. - Zapytał się mnie, czy chciałabym przyjąć jego nazwisko. A ja chciałam - wspomina pani Danusia.

- Na miłość nigdy nie jest za późno - mówi pani Danusia. - Zawsze milej jest być z drugim człowiekiem. Zawsze można sobie pomóc, poradzić - wylicza 76-latka. -Powadzić też się można między sobą, a nie z ludźmi - śmieje się pan Bernard. Ale za chwilę, już bez żartów, dodaje: To jest jak w tym powiedzeniu - miłość nie pyta o wiek.

Zgodnie przyznają, że mimo różnych życiowych doświadczeń, mimo upływu lat, zakochanie się, miłość cały czas jest taka sama. To są cały czas te same emocje. - Nigdy nie sądziłam, że tutaj się jeszcze wydam za mąż. Jestem po prostu szczęśliwa - wyznaje pani Danusia.

Ona zadzwoniła pierwsza

W „Złotej jesieni” szykują się za to do kolejnego wesela. Niebawem, niedługo po świętach wielkanocnych przed ołtarzem chce stanąć 81-letni Karol Lipczyński, mieszkaniec domu pomocy społecznej. Jego wybranką jest pani Małgosia, która ma 75 lat. Początek ich znajomości brzmi jak fragment scenariusza filmowego.

Wszystko zaczęło się od śmierci męża pani Małgosi, która znała się ze znajomą pana Karola. Świętochłowiczanka chciała przekazać komuś rzeczy, które zostały po jej małżonku. I tak trafiła na pana Karola. -Zadzwoniłem do mojej znajomej i zapytałem, czy mogłaby mi dać numer telefonu do tej pani, bo chciałbym jej osobiście podziękować - wspomina pan Karol. Znajoma zadzwoniła do pani Małgosi, ale pan Karol numeru nie dostał... Bo pani Małgosia zadzwoniła pierwsza. Potem było pierwsze spotkanie. Trochę niespodziewane, przynajmniej dla pana Karola. Pani Małgosia przyjechała do niego, do „Złotej jesieni” z rzeczami, które obiecała przekazać. -Nigdy nie przypuszczałem, że można kogoś jeszcze tak pokochać w tym wieku - wyznaje pan Karol. Ze swoją pierwszą żoną żył 47 lat, pani Genowefa zmarła 14 lat temu. Teraz, kiedy pan Karol wychodzi „na przepustkę”, kierunek jest jeden: Chropaczów, dzielnica Świętochłowic, gdzie mieszka jego wybranka. Był u niej w zeszłym tygodniu, pojechał w piątek, wrócił we wtorek rano. Ale już następnego dnia pani Małgosia była u niego, bo za nim tęskniła. Gdy rozmawialiśmy w miniony wtorek, pan Karol planował odwiedzić panią Małgosię w ten weekend.

-Wydaje mi się, że nawet teraz, to jest taka młodociana miłość - mówi pan Karol. -Codziennie dzwonimy do siebie - dodaje. 81-latek przyznaje, że nigdy nie przypuszczał, że jeszcze spotka kogoś takiego.

Cały czas trwają przygotowania do ślubu. „Tak” chcą sobie powiedzieć w kaplicy, znajdującej się w świętochłowickim DPS, niedługo po świętach wielkanocnych. Ale ślubu nie chcą brać w pobliskim kościele, w Lipinach. -W tym wieku iść do kościoła, to już trochę nie pasuje. Na pewno byliby gapie i pojawiałyby się różne komentarze. No i po co to? - pyta retorycznie pan Karol. Po ślubie, już państwo Lipczyńscy, zamieszkają razem w Chropaczowie.

Kamila Roznowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.