Zupa Wolności to pretekst do rozmowy

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Marta Danielewicz

Zupa Wolności to pretekst do rozmowy

Marta Danielewicz

Dominika gra na gitarze, Wioletta kroi piegusa, Jacek rozdaje książki. Z wielkiego gara rozlewana jest Zupa Wolności na dworcu PKP dla ubogich, bezdomnych i potrzebujących.

Jest niedziela. Godzina 18. Na poznańskim dworcu PKP ktoś krzyczy: - Dziś jest kapuśniak!

Zupa Wolności to pretekst do rozmowy
Łukasz Gdak

Nietrudno zauważyć sporą grupę ludzi, stojących w kolejce do 30-litrowego kociołka. Zgrabnie z dużą wprawą, Wiola sporą chochlą polewa z czubkiem. Aż ślinka leci. Dominika podaje bułkę. Gdzieś tam z tyłu, ktoś z kosza piknikowego wyjmuje kompoty, śliwkowe z goździkami, i rozlewa.

Za chwilę po zupie będzie ciasto. Dziś to piegus - czyli biszkopt z makiem, przekładany budynkiem i polany czekoladą. Dominika zaczyna przygrywać na gitarze. Wszyscy śpiewają „Nie płacz, Ewka”. Taki oto piknik co niedzielę odbywa się przy dworcu głównym PKP z Poznaniu, zaraz obok peronu numer trzy.

Ci, którzy czekają na zupę to podróżni. Tak przynajmniej wyglądają. Trzymają torby, ściskają w dłoniach siatki wypełnione po brzegi.

Nie myli się pani, to podróżni, którzy przy sobie mają cały swój dobytek. Dobytek życia w dwóch siatach z Biedronki

- utwierdza mnie w przekonaniu Jacek, mąż Wioli.

Zupa pretekstem do rozmowy

Akcja, którą roboczo nazwałam piknikiem to tak naprawdę Zupa Wolności. Jej inicjatorami są Asia Nowacka i Jerzy Briks. Wspólnie powielają ideę Zupy na Plantach, która od roku organizowana jest w Krakowie. Podróżni to w rzeczywistości poznańscy bezdomni i osoby ubogie, dla których być może ta zupa w niedzielę o godzinie 18 to jedyny ciepły posiłek w ciągu tygodnia.

- Tak naprawdę jesteśmy tylko inicjatorami, bo współorganizatorem jest każdy kto przyjdzie i chce pomóc. Wioletta Bogusz wraz z mężem przyłączyli się do akcji tydzień po jej rozpoczęciu. Pojawiają się jednak każdego tygodnia nowe osoby, które przynoszą kanapki, rzeczy potrzebne dla bezdomnych - tłumaczy mi Jerzy Briks.

- Ej, nie stałeś z przodu. Wypad do tyłu - zakrzyczy ktoś z końca kolejki.
- Kolego, byłem wcześniej ale odszedłem na moment. Czy to problem? - pyta młodszy mężczyzna, wezwany do odpowiedzi.
- Ano jak tak, to przecież żaden problem - odpowiada pierwszy.

Pytam, czy często wybucha tu awantura o zupę i miejsce w kolejce. - Dziś akurat tak pani trafiła. Generalnie są bardzo spokojni. Panowie przepuszczają w kolejce panie. Wiedzą, że po dokładkę trzeba ustawić się za tymi, którzy jeszcze nic nie dostali. Oni się znają, więc jak to ludzie - ktoś kogoś lubi bardziej, ktoś kogoś mniej -opowiada mi w biegu Wioletta, bo zaraz będzie kroić ciasto.

Dziś wyjątkowa okazja - jeden z „podróżnych”, Bartek, miał ostatnio imieniny. Chórem odśpiewujemy mu „sto lat”, chłopak zdmuchuje świeczkę.

- Dla wielu to wyjątkowa okazja, zdarzało się, że przez kilka lat nie świętowali nawet swoich urodzin - mówi Jacek.

Zupa Wolności to pretekst do rozmowy
Łukasz Gdak Po wielu tygodniach ci, którzy przychodzą na zupę, powoli się przed nami otwierają - mówią społecznicy

Jerzy ma specjalnie przygotowaną listę z datami imienin i urodzin. - Na początku nie byli skorzy dzielić się tymi danymi, ale odkąd wiedzą, że służy to świętowaniu sami się dopominają, by ich dopisać. Spisaną mam też listę potrzeb - a to ktoś potrzebuje płaszcza, a to ktoś skarpetek - staramy się to wszystko, w miarę możliwości załatwiać - mówi Jerzy.

Zupa Wolności organizowana jest od kilku miesięcy. Jej współorganizatorzy to ludzie zajmujący się zupełnie różnymi rzeczami: architekt, właściciele sklepu, społecznicy, studentka wzronictwa, student medycyny, ci, którzy swój wolny czas chcą spożytkować dzieląc się z innymi.

Zupa Wolności to pretekst do rozmowy
Łukasz Gdak

- Nie chodzi tylko o to, by podać zupę. Nie, nie. Chodzi o coś więcej. O poznanie tych ludzi, którzy tu przychodzą. O zwykłą rozmowę. O to, by wspólnie zjeść, czyli spędzić ze sobą czas - opowiada Jerzy Briks. - Wszystko zaczęło się od wpisu na FB mojej żony, którą ujęła akcja Zupa na Plantach. Asia Nowacka, która jest jej studentką, zadziałała jak błyskawica i po prostu pojechała specjalnie na jeden dzień do Krakowa, by zobaczyć jak oni to robią. Nie było odwrotu, postanowiłem z Asią, że działamy. We dwójkę było nam raźniej coś zorganizować, potem dołączyli do nas inni.

- Tu działa efekt kuli śnieżnej. Pocztą pantoflową zaczęła się nieść wieść o naszej zupie. Dwa tygodnie temu nasi przyjaciele świętowali 25-tą rocznicę ślubu, na drugi dzień pojawili się z daniami ze swojej imprezy. To była prawdziwa uczta - opowiada Wioletta.

Kto częstuje się zupą? To uczeń, wyrzucony ze szkoły, stoczniowiec, który stracił pracę gdy stocznia upadła; doktor sztuki, którego życie nie rozpieszczało; były narkoman, walczący z nałogiem.

- Czasem podchodzą też zwykli podróżni, bo w końcu zupą częstujemy każdego - wyjaśnia Jacek.

Podchodzi do mnie dzisiejszy solenizant - Bartek. Pyta, czy pomogę mu przygotować biznesplan, bo ma pomysł na firmę. Ma 19 lat, ale chciałby się odbić. Pracować w przyszłości jako cukiernik.

- Powoli poznajemy ich historię. Po tygodniach przychodzenia tutaj, w końcu się otwierają. W Zupie Wolności chodzi nam przede wszystkim o rozmowę z osobami bezdomnymi i ubogimi, których na co dzień mijamy bez słowa i którzy nas irytują, gdy proszą o drobne. Tu nie zdarza się, by prosili o pieniądze. Zamiast tego oferujemy im ciepły posiłek i czas. Poznając ich problemy, staramy się pomóc na tyle na ile możemy. Przygotowujemy wydruki, gdzie mogą udać się po pomoc, w jakich instytucjach co załatwią. Przychodzi student medycyny, by założyć opatrunki, omyć rany. Jednak przede wszystkim chodzi nam o to, by pokazać im, że jest szansa na wyjście nawet z największego dołka - podkreśla Wioletta.

Obawiają się zimy

Skąd Zupa Wolności? - Na początku chcieliśmy, by akcja odbywała się w centrum miasta, na placu Wolności. Jednak na dworcu już wcześniej uczestniczyłem w przygotowaniu i rozdawaniu kanapek ubogim ze wspólnotą Saint’ Egidio - akcji która odbywa się w każdy czwartek. Okazało się, że tu im wygodniej. A to zupa dla nich, nie dla nas, nie robimy sobie reklamy. Nazwa wymyślona przez Asię Nowacką została - tłumaczą społecznicy.

Zupa Wolności to pretekst do rozmowy
Łukasz Gdak W ubiegłą niedzielę był żurek, w tę kapuśniak. Wszystkie zupy przygotowują poznańskie restauracje

Dziś kapuśniak, w zeszłym tygodniu żurek. Były też pizze i inne pyszności. Nie byłoby ich, gdyby nie wspaniałe poznańskie restauracje, które co niedziela wspierają nas swoimi posiłkami. Jesteśmy im ogromnie wdzięczni. Sprawdziliśmy, nasze spotkania są legalne. Na szczęście, w tym kraju, jeszcze można dzielić się posiłkiem - podkreślają organizatorzy Zupy Wolności.

Wioletta zorganizowała zbiórkę w rodzinie i kupiła ogromny, 35-litrowy kocioł, z którego nalewają zupę. - Ta akcja kosztuje nas tygodniowo kilkadziesiąt złotych. Nie są to więc astronomiczne kwoty, a szansa pomocy innym jest bezcenna - mówi Jacek.

Organizatorzy akcji Zupa Wolności najbardziej obawiają się jednak zimy. - Przydałoby się jakieś miejscu tu na dworcu, gdzie można by w cieple zjeść zupę. Większość osób teraz śpi w parkach, namiotach. Alergicznie reagują na schroniska. Martwimy co się z nimi stanie - opowiada Wioletta i przerywa opowieść. Przyjmuje podziękowania od pary, która już się zdążyła posilić.- Smakowało? Nic nie potrzebujecie? Wie Pani, oni zamieszkują pustostany na Starołęce, mają im je zburzyć.

- Poradzimy sobie - odpowiadają.

Marta Danielewicz

Zajmuję się głównie tematyką z zakresu ochrony środowiska, śledzę także rozwój lokalnego biznesu. Tropię afery toksyczne, bacznie obserwuję zmiany w świadomości i prawie dotyczące ochrony środowiska. Staram się rzetelnie i na bieżąco informować przed jakimi wyzwaniami stoimy w obliczu zmian klimatycznych, stepowienia Wielkopolski i suszy. Z kolei w biznesie podziwiam nowe rozwiązania technologiczne, kibicuję małym i dużym firmom, stosującym się do zasad CSR, piszę o prawach pracownika, a także o tych, którzy o nie walczą.
Prywatnie mam szczęście być właścicielką psa, który został interwencyjnie odebrany z pseudohodowli, lubię dobrą kuchnię, niskobudżetowe podróże po świecie, a także filmy animowane.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.